XXI Niedziela zwykła Ewangelia (J 6, 55. 60 – 69)
I czytanie Joz 24, 1-2a. 15-17. 18b
Psalm Ps 34 (33), 2-3. 16-17. 18-19. 20-21. 22-23 (R.: por. 9a)
II czytanie Ef 5, 21-32
Aklamacja Por. J 6, 63c. 68c
Ewangelia (J 6, 55. 60-69)
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Do kogo pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego
W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział:
«Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem».
A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?»
Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą».
Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym».
Drodzy!
1. „Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście” – pyta swoich rodaków Jozue. Nie pyta ich, czy chcą służyć, ale ważne jest, komu chcą służyć? Jozue wychodzi z założenia, że człowiek zawsze musi komuś służyć, czy tego chce czy nie. Dlatego stawia pytanie, komu chcą służyć jego rodacy?
Wielkość człowieka mierzona jest przez to, komu się służy. Biografowie piszą, że Franciszek – późniejszy św. Franciszek – dotarł pewnego dnia do Spoleto, gdzie podupadł na zdrowiu. Musiał się leczyć. Nadal jednak marzył o kontynuowaniu podróży przy boku sławnego rycerza, hrabiego Gentile. Jednak pewnej nocy, pogrążony w półśnie, usłyszał głos, który pytał: „Franciszku! Komu lepiej służyć? Panu czy słudze?” Bez namysłu Franciszek odpowiedział, że lepiej służyć Panu. Wówczas głos odrzekł: „- Dlaczego więc dla sługi opuszczasz Pana?”
Służba wpisana jest w naturę człowieka. Jest składowym elementem jego ziemskiej egzystencji. Człowiek nie jest większy, kiedy nie służy, bo nawet o tym nie wiedząc, służy i służyć musi. Autentyczna wielkość człowieka zależy od tego, komu służy? Czemu poświęca swój czas i swoje zdolności? Komu oddał, czy oddaje swoje serce i myśli? Kogo kocha? Kiedy służy marnym bóstwom, sam staje się marny. Znaczy niewiele, jest błahy. Kiedy jednak służy sprawom ważnym, staje się osobą ważną. Upodabnia się do wielkich i szlachetnych ideałów.
Kiedy służy Bogu, kiedy jest posłuszny Jego mądrym przykazaniom, upodobnia się wówczas do Boga. A psalmista mówi mu: „Jesteście bogami i wszyscy – synami Najwyższego” (Ps 82,6).
O służbie często mówił Jezus. Nie tylko mówił, lecz stał się sługą ludzi. Zwracając się do tłumu, który szedł za nim po cudzie rozmnożenia pięciu chlebów i dwóch ryb, Jezus ogłosił nowy styl życia tych, którzy chcieli być jego uczniami. Każe im iść „pod prąd” panującej mentalności. Mówi, żeby stali się chlebem dla innych, by byli ich sługami. Łatwo rozprawiać o moralności, lecz postępować inaczej, mówić głośno o pokorze, w skrytości zaś szukać dla siebie zaszczytnych miejsc, by błyszczeć lub wysługiwać się innymi dla osobistych korzyści. Jezus prosi, by Jego uczniowie kierowali się zupełnie inną logiką, którą On stosował. Radzi: „Największy z was niech będzie waszym sługą”. Jezus zaprasza ich do służby.
2. „Bracia: Bądźcie sobie wzajemnie poddani” – zachęca wiernych w Efezie św. Paweł. I dodawał: „Mężowie, miłujcie żony”, jak wcześniej zachęcał żony, by miłowały swoich mężów.
Służba przestaje być uciążliwa, niechciana, kiedy pełniona jest z miłością. Kto kocha, nie narzeka, że musi być obok osoby kochanej i służyć jej, kiedy niedomaga. Lekarz nie ucieka z dyżuru, kiedy jego obecności potrzebuje chory pacjent. Jest przy nim. Leczy go dopóty, dopóki nie upewni się, że nic nie zagraża już jego życiu.
3. „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” – mówią niektórzy i oddalają się od Jezusa. Rezygnują ze wspólnoty z Nim. Dlaczego? Bo Jezus wymaga, bo mówi o tym, co dla człowieka wydaje się być trudne, niemodne, co nie popłaca. Trudna jest mowa Jezusa o służbie i o byciu dobrym dla innych. Podobał im się, kiedy rozdawał za darmo chleb do sytości. Nawet chcieli obwołać Go królem. Lecz kiedy apeluje, by każdy z Jego słuchaczy, był dobrym, jak chleb, by służył innym, poświęcał się, gdy trzeba, przestaje im się podobać. A kiedy mówi, że „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem”, oddalają się od Niego.
Słowa Jezusa są twarde jak twarde jest życie, dlatego rodzą życie lub przywracają go, kiedy obumiera. Słowa Jezusa są niczym chirurgiczny skalpel, który zadaje ból, kiedy odcina chore członki, aby człowiek mógł żyć. Bez słów Jezusa życie nie jest prawdziwym życiem. Staje się ono marną egzystencją, którą łatwo miotają fale historii, prowadząc na manowce.
Słowa Chrystusa są twardy i wymagające. Jezus żąda wiele, bo w zamian również ofiaruje wiele. Słowa Jezusa są twarde, kiedy zwraca się do ogółu. Mówi wówczas: „Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!” (Mt 5,39) albo „bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48) czy „każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: “Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego” (Mt 5,22).
Kiedy jednak spotyka człowieka poranionego, grzesznego, słabego, słowa Jezusa są czułe i pełne miłosierdzia. Do kobiety cudzołożnej mówi: „I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11), ponieważ wolą Ojca Jego jest, „abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). Ofiaruje zbawienie każdemu, nawet największemu grzesznikowi, zabójcy, łotrowi, jest nad wyraz hojny. Do każdego grzesznika, który prosi o przebaczenie: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23,43).
Jezus stawia wysoko poprzeczkę. Wyznacza wielkie ideały, dlaczego? Bo stworzył nas na Swój „obraz i podobieństwo”. Nie pyta mnie jednak, czy osiągnąłem wyznaczony mi ideał życia. Ważnym dla Niego jest, czy podjąłem wysiłki, by go osiągnąć. Pytał będzie, czy szedłem drogą Jego przykazań, by cel osiągnąć? O to właśnie pyta.
Kiedy Jezus radzi, byśmy byli „doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski” (zob. Mt 5,43-48), nie oznacza, że człowieka stać miłować „Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22,37). Człowieka nie stać na tak wielką miłość. Jest za słaby. Człowiek kocha połowicznie. Całościowo potrafi miłować wyłącznie z pomocą Boga. W pragnieniu doskonałości człowiek nie może konkurować z Bogiem. Musi mówić za Piotrem: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”.
Panie, Twoje słowo twarde, wymagające, mało popularne, jest jednak słowem dającym życie. Ma w sobie moc, by życie przywrócić, by grzesznikowi przebaczyć, by skłóconych pojednać, przywrócić pokój, odnowić nadzieję itp. Dlatego słowo Boga jest twarde, bo jest pełne mocy. Życie raz rozpoczęte, jest w ciągłym rozwoju, nieustannie wspina się na szczyt, dlatego życie potrzebuje siły i mądrości, by szczyt osiągnąć. Słowa Chrystusa są pełne mocy i mądrości. Ale Jezus nie tylko daje nam słowa mądrości, w Eucharystii daje On człowiekowi samego Siebie jako pożywienie.
Jezus nie tylko jest wymagającym Mistrzem. On idzie razem z nami przez życie. Jest obok nas. Wspiera nas w naszych zmaganiach. Bierze na ramiona, kiedy jesteśmy zmęczeni i iść dłużej nie potrafimy. Jezus szuka nas, kiedy zbłądzimy, wprowadza na drogę życia, kiedy z niej schodzimy. On też przebacza nam, kiedy zgrzeszymy.
Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!