XXX Niedziela zwykła Ewangelia (Mk 10, 46b – 52)
I czytanie Jr 31, 7-9
Psalm Ps 126 (125), 1b-2b. 2c-3. 4-5. 6 (R.: por. 3a)
II czytanie Hbr 5, 1-6
Aklamacja Por. 2 Tm 1, 10b
Ewangelia (Mk 10, 46b – 53)
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Uzdrowienie niewidomego z Jerycha
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa.
A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?»
Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał».
Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Drodzy!
1. „Kiedy Jezus wchodził do Jerycha” – mówi św. Marek. Był w drodze z Nazaretu do Jerozolimy i zawitał w Jerychu, najstarszym mieście świata i prawdopodobnie najstarszym miejscem, które zamieszkuje człowiek. Jerycho liczy sobie co najmniej 11 tys. lat. Jest też najniżej położonym miastem Palestyny, leży bowiem 260 m poniżej poziomu morza. Na terenie miasta jest niemal wszystko. Jest cudowną oazą bogatej roślinności, owoców, jarzyn. Dlatego w Biblii było symbolem ziemi oddalonej od Boga, bo samowystarczalnej. Było pierwszym miastem, które zburzyli Izraelczycy, kiedy przekroczyli Jordan. Zburzenie jego było tożsame ze zburzeniem starego porządku, by w jego miejsce pojawił się nowy, chciany przez Boga.
To właśnie przy jednej z dróg tego miasta leżał niewidomy żebrak, Bartymeusz. Ewangelista chce przez to powiedzieć, że do pełnego szczęścia człowieka nie wystarczą wyłącznie materialne bogactwa, ale że potrzebuje on czegoś więcej, czegoś głębszego, cenniejszego.
Bartymeusz jest niewidomy. Jego ślepota jest nie tylko rzeczywista, ale niesie w sobie przesłanie mocno symboliczne. Pełno w niej odniesień. Oto niewidomy żyje w mieście bardzo bogatym, ale jest człowiekiem nieszczęśliwym. Jest żebrakiem. Żebrze o światło, o jasność życia. Leży przy drodze, nie zaś na drodze życia. Droga życia biegnie obok niego. Ponieważ jest ślepy, nie wstąpił jeszcze na drogę życia. Jest wiele dróg, nie wszystkie są dobre, nie wszystkie prowadzą do szczęścia, a będąc ślepym, nie wie, którą wybrać. Ślepota nie pozwala mu rozpoznać właściwej.
Można być przy drodze, lecz drogi nie rozpoznać. Można siedzieć przy źródle szczęścia, ale będąc duchowo ślepym, można źródła nie rozpoznać i nie czerpać ożywczej wody. Można być kochanym, lecz miłości nie widzieć, zaślepionym przez swoje egoistyczne „ja”, przez złe pragnienia, nierealne tęsknoty, wydumane plany.
Bartymeusz jest symbolem człowieka poszukującego światła. Nie zraża się trudnościami. Nie wstydzi się prosić o pomoc. Nalega mocno, by ją otrzymać. „Wielu nastawało na niego, żeby zamilkł”, lecz ich nie posłuchał. Miał mocne pragnienie. Bardzo chciał przejrzeć, zobaczyć świat i życie takimi, jakimi są naprawdę. Tylko człowiek o mocnych pragnieniach osiąga cele. Inni, którzy mają co prawda szlachetne pragnienia, ale są słabi, łatwo dają się uciszyć masie.
Tak często jest i dzisiaj. Wiele środków przekazu odradza, odwodzi ludzi od pięknych, szlachetnych pragnień. W zamian narzuca z kolei tęsknoty wiotkie, niskie, pełzające po powierzchni ziemi. Pragnienia wielu współczesnych mediów zaślepiają wzrok człowieka na sprawy ważne, uśmiercają w nim tęsknotę za życiem wiecznym, zamazują obraz nieba czy piekła, zawężają szczęście do zdrowia, młodości, pieniędzy czy władzy. Światło współczesnych reklam oślepia oczy, zamiast otwierać je na autentyczne piękno, na prawdziwe szczęście.
2. Bartymeusz jest wielki, bo wie, co mu dolega. A czy ja wiem, kim jestem, co mi dolega, czego mi brak? Kiedy tego nie znam, nie wiem do jakiego udać się lekarza, kogo prosić o pomoc?
Ewangelia mówi, że Bartymeusz „siedział przy drodze”, nie w domu. Ślepota uczyniła go również biednym. Pozbawiła go wszystkiego. Nie prosi jednak, by Jezus uczynił go bogatym i by dłużej nie musiał „siedzieć przy drodze”. On prosi o coś więcej, o coś ważniejszego. Prosi Jezusa o zdrowe oczy. Błaga Boga o dar dobrych, wnikliwych oczu, by widzieć i rozpoznawać dobro od zła.
Był mądrym człowiekiem, stąd wiedział, że bogactwo, nawet wielkie, szybko można utracić lub źle go wykorzystać, kiedy jest się głupim. Trzeba mieć dobre „oczy”, czyli mądrość życia, by wiedzieć („widzieć”), czemu służą dobra materialne lub duchowe. Wzrok jest ważny. Im lepsze oczy – ciała i ducha – tym łatwiej dostrzec ewentualne korzyści lub niebezpieczeństwa w życiu, wady lub cnoty, prawdziwą miłość czy przyjaźń od ich pozorów. Dobre oczy pozwalają też dostrzec ludzi w potrzebie, by przyjść im z pomocą.
Wzrok jest też sumieniem człowieka. Sumienie wrażliwe dostrzega wszystkie za i przeciw danej sytuacji i pomaga podjąć mądrą decyzję. Mówi się więc, że sumienie posiada oczy, że widzi, czyli ocenia czyny człowieka.
Niewidomy z Jerycha nie prosi Jezusa, by przywrócił mu wzrok. On błaga Boga, „aby mógł przejrzeć”. Prosi Jezusa o łaskę zobaczenia tego, co dzieje się w jego wnętrzu i wokół niego, czym żyje świat i czy to, za czym ubiegają się ludzie, jest tego warte, czy im to służy. Niewidomy prosi o mądrość oceny tego, co dzieje się wokół, z czego rezygnować, co odrzucić, a co przyjąć. Taka jest misja wzroku. Ma pomóc człowiekowi rozróżniać właściwie ludzi i zdarzenia, widzieć blaski i ciebie, oceniać właściwie, mądrze.
3. Jezus jest pełen współczucia i zarazem podziwu dla niewidomego. Mówi: „Zawołajcie go!” A on – pisze św. Marek – „zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa”. Pokazuje to, jak bardzo pragnął przejrzeć, jak bardzo pragnął wiary.
Wiara daje przejrzenie. Kto wierzy potrafi mądrze oceniać, być odpowiedzialnym za to, co dzieje się wokół, co go spotyka, co przeżywa, co go cieszy lub męczy. Ma także siłę, by mądrze wybrać i w wyborze wytrwać.
Wielka była wiara niewidomego. Ona go uzdrowiła. Mówi bowiem Jezus: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Wiara przywraca wzrok, daje przejrzenie. Dzięki wierze człowiek może powstać i iść przez życie bez lęku. Nie obawia się, że upadnie czy się zagubi, że podejmie złe wybory. I chociaż nie wie, jak to się dzieje, skąd w wierze taka moc, cieszy się, że odtąd widzi inną stronę życia, że dostrzega głębię spraw, które dotąd wydawały się być tak płaskie, bez znaczenia, bez treści. Potwierdzają to świadectwa osób, które w cudowny sposób, Bogu tylko wiadomy, otrzymały dar wiary. Mówi o tym historia André Frossarda, autora książki Rozmowy z Janem Pawłem II. Pewnego razu, czekając na zewnątrz kościoła na przyjaciela, wszedł on do środka. Stanął z tyłu, patrząc na klęczących ludzi, starając się odnaleźć przyjaciela, katolika. Gdy spojrzał na główny ołtarz, ujrzał monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Widział ją po raz pierwszy w życiu. I nagle poczuł, że wnika z niego jakaś tajemnicza moc, która uwalnia go ze ślepoty ateizmu. Stał się wierzącym.
Wiara niesie łaskę mądrego patrzenia na życie i na to, co go dotyka. Oddala ryzyko pobłądzenia czy pogubienia się w wirze codzienności.
Panie, ulecz moją ślepotę, bym mógł widzieć Ciebie i Twoje dzieła w świecie!