Skip to content Skip to footer

XXI Niedziela zwykła 24.08.2025 Ewangelia (Łk 13, 22-30)

1. czytanie

Powszechność zbawienia
Iz 66, 18-21

Psalm

Całemu światu głoście Ewangelię
Albo: Alleluja

Ps 117 (116), 1b-2 (R.: por. Mk 16, 15)

2. czytanie

Kogo Bóg miłuje, tego karci
Hbr 12, 5-7. 11-13

Aklamacja

Alleluja, alleluja, alleluja
J 14, 6

Ewangelia

Królestwo Boże dostępne dla wszystkich narodów
Łk 13, 22-30

Jezus przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy.

Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?»

On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas, stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”, lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”.

Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości!” Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.

Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».

 

Drodzy!

 

1. Temat dzisiejszej niedzieli znajdujemy w pierwszym czytaniu, z Księgi Izajasza. Prorok pisze, że „z wszelkich narodów przyprowadzą jako dar dla Pana wszystkich waszych braci – na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach – na moją świętą górę w Jeruzalem”. Opisuje chwałę Pana, która nie zostaje zawężona do jednego ludu, jednego narodu, ale przeciwnie, obejmuje wszystkie ludy i narody. Jest powszechna. Królowanie Boga rozciąga się na cały świat. To ważne, abyśmy nie zawężali Bożego królowania, nie sądzili, jakoby inni zostali z niego wyłączeni czy wykluczeni. Nasz Bóg jest Wszechkochającą Mocą, stąd też nikogo nie wyklucza ze swojej miłości, lecz dla wszystkich chce być dobry, cierpliwy, wspierający w walce o dobre życie, przebaczający, kiedy człowiek o przebaczenie prosi. Każdego obdarza swoją łaską. Oczywiście, człowiek jest wolny i może powiedzieć Bogu: „Nie, nie chcę należeć do Boga”.

            Lecz przynależność do Boga ma swoją cenę. Nie sprowadza się do przysłowiowego „róbta, co chceta”. Nasz Bóg jest Bogiem wymagającym. Dlaczego? Bo prawdziwa miłość jest wymagająca. Żąda cierpliwości, pokory, posłuszeństwa, wzajemnego szacunku, gotowości do współpracy i poświęcenia, przestrzegania określonych zasad. Kto kocha, wie o tym. Dlatego w dzisiejszej Ewangelii Chrystus mówi o „ciasnych drzwiach”. „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi” – słyszymy słowa Jezusa.

 

2. Już w poprzednią niedzielę słyszeliśmy „trudną mowę” o świadectwie życia chrześcijan. Temat powraca także dzisiaj. W drodze do nieba nie ma miejsca na tzw. „luz”. Nie ma czasu wakacyjnego. Nie ma czasu bez wysiłku w dążeniu do Boga. Ale byłby w błędzie, kto by myślał, że chrześcijaństwo jest jednoznaczne z wysiłkiem, że wierzyć znaczy tyle samo, co cierpieć, pościć, umartwiać się, odmawiać sobie radości czy przyjemności. Tak nie jest. Wiara w Jezusa Chrystusa nie sprowadza się do samych tylko umartwień. Gdyby tak było, gdyby wiara sprowadzała się wyłącznie do rezygnacji z radości, odrzucania przyjemności, potępiania tego, co w życiu jest piękne, należałoby taką wiarę odrzucić.

            Chrystus uczy, że wiara jest niczym dzwon, którego serce bije miłością. Wierzący więc pości, umartwia się, odmawia sobie takich czy innych rzeczy wyłącznie z miłości, chce bowiem posiąść (otrzymać, uzyskać) w zamian rzeczy, które uznał za cenniejsze, piękniejsze, trwalsze. Im więcej pragnie od życia, tym więcej w niego inwestuje. Im bardziej pragnie zbliżyć się do Boga, tym więcej wymaga od siebie, gotów jest też do większych poświęceń, wszak miłość nie zna granic. Analogicznie jak w przyjaźni: im piękniejsza ma być przyjaźń, tym przyjaciele są bardziej gotowi zrezygnować z tego, co jej nie służy lub może ją osłabić. 

            Jednym słowem, prawdziwa wiara jest jak dzwon. Jeżeli lekko się nim zakołysze, usłyszy się tylko delikatne wibracje. Ale jeżeli poruszy się nim mocno, uderzy silnie, to usłyszy się mocny, donośny dźwięk, który przeniknie do głębi wielu będących wokół. Bywa wtedy, że jeszcze po znacznym upływie czasu dźwięk ten rozbrzmiewa w uszach ludzi. Mówią o nim, że był mocny i piękny. To jest ważne.

            Ale bywa też, że dzwon może nie mieć serca. Jest wielki, rozdęty i wygląda tak, jakby miał zaraz wydać wspaniały dźwięk. Ale nie ma serca. Ktoś mu je zabrał albo nigdy w niego nie włożył. Ktoś zabrał mu duszę. Może nigdy serca nie miał. Można wtedy poruszyć dzwon, uderzyć w niego, ale odpowiedź będzie zawsze ta sama, niewyraźny szmer obracających się kół zawieszenia, zgrzyt łożysk, lecz nie będzie donośnego dźwięku, który by poruszył serca, wskazał godzinę, wezwał do apelu.

 

3. Bardzo podobnie jest z wiarą. Jeżeli w wierze brak miłości, jeśli brak głębokiej wspólnoty z Jezusem Chrystusem, to wówczas umartwienie nic nie znaczy. Posty stają się wyłącznie ciężarem nie do zniesienia, dlatego rezygnuje się z nich, kiedy nikt nie widzi, albo pości się na pokaz. Także poświęcenie jest wymuszone i niczemu nie służy.

Wiara musi mieć serce miłości. Tylko wówczas – z miłości, nie z przymusu – wierzący jest gotów do poświęcenia, do rezygnacji z czegoś, co może nie jest w sobie samym złe, ale co nie służy temu, aby jego życie mogło dzwonić przed światem.

Dzwon może być wielki, ale bez – małego nawet – serca w środku nie wyda z siebie żadnego dźwięku. Właśnie serca dzwonu, czyli miłość w wierze, są owymi „ciasnymi drzwiami”, o których mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, przez które przechodzić mają ci, którzy Go kochają. „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają” – mówi do nas. Kiedy wokół nas tylu, którzy szukają  wyłącznie robienia swoich interesów, zaspokajania swojego ego, gromadzenia dóbr wyłącznie dla siebie, działanie z miłością staje się rzeczywiście czynnością podobną do przechodzenia przez „ciasne drzwi”, jakby poruszania się pod prąd.

Wierzący, którzy przez chrzest święty stali się synami i córkami królestwa Bożego, mają obowiązek wobec Boga i ludzi wydania wielkich owoców wiary i miłości. Ich życie winno rozbrzmiewać miłością. W ich czynach, słowach, ale też w umartwieniach i postach, które podejmują, widoczna ma być miłość. Niczego nie powinni robić z przymusu, ale wszystko z miłości. Gdyby ich życie wiary przestało rozbrzmiewać miłością, wtedy przestrzega ich – nas – Chrystus: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.

Jezus zaprasza nas dzisiaj, aby nasza wiara, niczym potężny dzwon, miała serce. Tylko wówczas rozbrzmiewać ona będzie głosem miłości. Jej dźwięk roznosił się będzie wzdłuż i wszerz. Wzbudzał będzie zachwyt i przywracał radość, oddalając smutek i strach. Pociągał też będzie tych, którzy jeszcze wiary nie mają, aby poznać Boga, który jest Ludwisarzem, Twórcą cudownych dzwonów życia. Amen.

tel:+48 502 278 400
info@zkijas.com
tel:+48 502 278 400
info@zkijas.com
0